Sikorza, Otrocz i Telegraf to trzy szczyty Korony Gór Świętokrzyskich leżące w niewielkiej odległości od siebie, pomiędzy Daleszycami a Kielcami. Należą odpowiednio do Pasma Brzechowskiego, Daleszyckiego i Dymińskiego. Ze względu na bliskie wzajemne położenie zdecydowaliśmy się je zdobyć za jednym razem. Rozpoczęliśmy wędrówkę w Daleszycach. Po niecałych siedmiu godzinach i pokonaniu 20 kilometrów zadanie zostało zrealizowane.
Samochód zostawiamy na parkingu przy kościele św. Jana Chrzciciela na osiedlu Podhale w Kielcach i idziemy na przystanek przy ulicy Wrzosowej. Stamtąd autobusem po niecałej pół godzinie jesteśmy na rynku w Daleszycach. Kierując się na północny-wschód idziemy ulicą Kościelną i na skrzyżowaniu z ulicą Chopina skręcamy w lewo na niebieski szlak z Chęcin do Łagowa. Idąc dalej poboczem drogi dochodzimy do Brzechowa. Po wejściu do miejscowości, zgodnie z oznaczeniem szlaku z głównej drogi skręcamy w lewo i początkowo wśród zabudowań, a później pól idziemy w kierunku widzianego w oddali zalesionego wzniesienia Sikorzy w Paśmie Brzechowskim.
Wchodzimy do lasu, droga zaczyna lekko piąć się do góry. Do pokonania jest tylko 60 metrów wysokości. Zajmuje nam to niecałe piętnaście minut. Sam szczyt Sikorzy nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest to niewielka polanka z oznaczeniem nazwy wzniesienia oraz wkopanym znakiem pomiarowym. Chwila odpoczynku i ruszamy w dalszą drogę. Idziemy lasem. Po pół godzinie dochodzimy do drogi asfaltowej, skręcamy w lewo, przechodzimy przez most nad rzeką Warkocz i jesteśmy we wsi Niestachów. Na kolejnym skrzyżowaniu idziemy w lewo i po kilkuset metrach odnajdujemy po prawej stronie drogę pomiędzy płotami, gdzie skręca niebieski szlak. Przejazd jest zagrodzony szlabanem. Obchodzimy go i wchodzimy w las.
Tym razem, aby wejść na Otrocz leżący w grupie Otrocza Pasma Daleszyckiego mamy do pokonania prawie stumetrową różnicę wysokości. Po 20 minutach jesteśmy na szczycie. Szczyt ponownie jest zarośnięty drzewami, tak więc widoków nie uświadczymy. Na niewielkiej polanie stoi drewniany krzyż. Z tabliczki dowiadujemy się że został on tam ostawiony w 2020 roku z inicjatywy leśników Nadleśnictwa Daleszyce w hołdzie Bohaterom wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Przy krzyżu jest też niewielka ławeczka. Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Odcinek drogi ze szczytu do wyjścia z lasu pokonujemy w trochę ponad godzinę czasu. Dochodzimy do rzeki Lubrzanki. Aby przejść na jej drugą stronę, musimy albo skorzystać z kładki, czyli dwóch betonowych słupów ułożonych obok siebie, albo zmoczyć nogi i przejść przez wodę. W tym miejscu na dnie ułożone są betonowe płyty, więc nie jest to specjalnie trudne.
Po pokonaniu rzeki idziemy dalej prosto w górę na szczyt Zalasnej. Po drodze mijamy ustawione krzyże będące stacjami drogi krzyżowej. Szczyt nie jest porośnięty drzewami, przez co możemy z niego zobaczyć kolejny i ostatni tego dnia punkt wędrówki – górę Telegraf. Schodzimy do miejscowości Mójcza. Skręcamy w prawo na główną drogę, a później według oznaczeń szlaku w lewo. Idąc prosto drogą powinniśmy po niecałym 1,5 km dojść do Bukówki , będącą już częścią Kielc. Początkowo asfaltowa droga zamieniła się w polną, później w ścieżkę, by na samym końcu całkowicie zniknąć. Ostatnie kilkaset metrów trzeba było przedzierać się przez krzaki i zarośla.
Po wejściu do Bukówki idziemy poboczem dość ruchliwej drogi. Choć jest to kilkaset metrów, to nie jest to ani komfortowe ani bezpieczne. Przechodzimy obok bazy wojskowej będącej Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych. Po jej minięciu skręcamy z głównej drogi w lewo. Po wejściu do lasu mijamy Cmentarz Jeńców Radzieckich II wojny światowej. Pochowano na nim 11200 żołnierzy Armii Czerwonej. Od tego miejsca na szczyt Telegrafu pozostało dziesięć minut marszu. Podejście miejscami jest trochę bardziej strome niż dotychczas.
Góra Telegraf leży w Paśmie Dymińskim i jest najwyższym wzniesieniem w granicach administracyjnych Kielc. Znajduje się na niej maszt radiowy, a na zboczu trasa narciarska. Ze szczytu Telegrafu rozpościera się rozległy widok na zabudowania Kielc. W dół schodzimy ścieżką wzdłuż trasy narciarskiej, zajmuje nam to 5 minut. Po kolejnych pięciu minutach jesteśmy na parkingu przy samochodzie.
Dodaj komentarz