Lackowa to najwyższy szczyt w polskiej części Beskidu Niskiego. Przebiega przez nią granica ze Słowacją. Ze swoją wysokością 997 metrów n.p.m. jest tylko 5 metrów niższa od położonego nieopodal słowackiego Busov - najwyższego szczytu w całym Beskidzie Niskim. Lackowa reprezentuje Beskid Niski w Koronie Gór Polski.
Drogę na Lackową rozpoczynamy we wsi Izby. Samochód pozostawiamy w pobliżu sklepu, przy mostku nad Białą. Asfaltową drogą dochodzimy do stadniny koni, przy której idąc prosto wchodzimy na gruntowa drogę. Łagodnym podejściem wśród pól wędrujemy kilkanaście minut. Gdy już wejdziemy w las dochodzimy do niewielkiej polanki, gdzie musimy skręcić w lewo, w niepozorną leśną ścieżkę. Od tego momentu na sam szczyt Lackowej będziemy szli wzdłuż granicy ze Słowacją. Pierwsze 20 minut wędrówki nie zwiastuje trudnego podejścia. Jednak im dalej tym bardziej stromo. Są momenty kiedy trzeba się chwytać tego co jest pod ręką, aby wejść wyżej. Po ponad trzydziestu minutach mozolnego podejścia, z kilkoma przystankami na odpoczynek, szlak robi się bardziej przyjazny i wkrótce naszym oczom ukazuje się szczyt Lackowej. Po wejściu na Lackową możemy czuć się trochę zawiedzeni, gdyż trud podejścia nie jest nam wynagrodzony widokami. Na szczycie oprócz tabliczek informujących gdzie jesteśmy i dokąd możemy pójść znaleźliśmy również czerwoną skrzyneczkę, a w niej pieczątkę z nazwą góry.
Po krótkim odpoczynku wyruszamy w dalszą drogę, kierując się na wschód w stronę Ostrego Wierchu. Cały czas wzdłuż granicy obniżając wysokość dochodzimy do przełęczy Pułaskiego. Zdecydowaliśmy się nie wchodzić już na Ostry Wierch, tylko odbić wcześniej w lewo (dokładnie przy słupku granicznym 245/6) i kierować się w stronę Izb. Schodząc wśród łąk malowniczej doliny rzeki Białej, dochodzimy do pięknie położonej cerkwi pw. św. Michała Archanioła z 1796 roku. Cerkiew znajduje się na terenie nieistniejącej już dziś wsi Bieliczna. Wieś została opuszczona przez zamieszkujących ją Łemków na skutek powojennych wysiedleń. Spędziliśmy w tym urokliwym miejscu ponad pół godziny. Po kolejnych trzydziestu minutach jesteśmy w miejscu skąd rozpoczeliśmy wyprawę.
Dodaj komentarz